sobota, 21 września 2013

Rozdział 2

Obudziła mnie potworny trzask i dzwięk tłuczonego szkła.Natychmiast usiadłam ,czując zimny powiew powietrza.
Okno w moim pokoju było stłuczone ,a kawałki szkła mieszały się na fioletowym dywanie ,przy moim łóżku.
Znałam dzwięk ,który rozległ się na krótko przed stłuczeniem szkła.
To był wystrzał pistoletu.
Kiedyś chodziłam z przyjaciółką na strzelnicę ,więc wiedziałam (a w strzelaniu jak się okazało jestem całkiem dobra.)
Do pokoju wpadały światła policyjnych syren.Słyszałam krzyk.
Po jakiejś chwili pościg pojechała dalej ,a ja odetchnęłam z ulgą.
Spojrzałam na zegarek.Był środek nocy.Teraz nie zasnę ,za dużo adrenaliny.Postanowiłam zejść na duł i napić się herbaty.
Wciąż głęboko oddychając zeszłam ostrożnie w półmroku ze skrzypiących schodów.
Już byłam w salonie ,gdy usłyszałam za sobą skrzypienie które wydawały schody tylko gdy ktoś na nich był.
Szybko się odwróciłam ,ale nikogo nie dostrzegłam.
Po prostu jestem jeszcze przestraszona i to w sumie bardzo.To tej chwili jeszcze do mnie do końca nie dotarło ,co się dzieje.Muszę się uspokoić.Ale gdy tylko weszłam do kuchni ciekawość wygrała.
Szybko chwyciłam nuż i powoli ruszyłam w kierunku schodów.A jeżeli tam był ten ktoś kto rozstrzelał mi szybę?
Po wypadku w którym umarła ciocia ,chodziłam na zajęci z samoobrony ,bo chciałam poczuć się silna.Dużo z nich pamiętam i w razie czego mam nuż.Prawda jest taka ,że próbuje się jakoś pocieszyć i zmotywować ,a jeśli stanę twarz w twarz z jakimś przestępcom ,nie będę miała szans.
Dlatego sama nie wiem dlaczego wchodzę po tych schodach.
Stawiałam ostrożne kroki cały czas wpatrując się w ciemność.Jeżeli tam na prawdę ktoś był ,to nie mogłam zdradzić gdzie jestem i musiałam wykorzystać element zaskoczenia.Z każdą chwilą zadawałam sobie w głowie pytanie,,czy ja oszalałam?!''.
Usłyszałam trzask w swoim pokoju i trzymając przed sobą nuż ruszyłam w tamtym kierunku.Drzwi były otwarte ,a ja je przecież zamknęłam schodząc na duł.
Rozglądałam się na wszystkie strony wchodząc do pokoju.
Nigdzie nie dostrzegłam niczego co mogło by przypominać seryjnego mordercę ,ale przecież wyrażnie słyszałam trzask z tego pokoju.
Z dworu cały czas wiał zimny wiatr.Na ulicy latarnia ,która stała dokładnie na przeciwko mojego domu na zmianę gasła i zapalała się.Kiedy na ułamek sekundy znów się zapaliła ,zobaczyłam ciężką książkę leżącą na ziemi i od razu zaczęłam podejrzewać ,że to ona wywołała ten tajemniczy trzask.
Ledwie o tym pomyślałam ,a poczułam czyjeś ręce łapiące mnie za usta powstrzymując głośny krzyk.
Zamachnęłam się nożem i trafiłam w jak mi się wydawało ramię prześladowcy.On sam cofnął ręce i warknął cicho.Nie czekając ani chwili odskoczyłam od niego.Chwyciłam pierwsze co miałam pod ręką ,w drugiej ręce wciąż trzymając nuż i rzuciłam w niego na wpół pełną butelką wody.Teraz po mimo ciemności mogłam go choć trochę obejrzeć.
Przede mną stał wysoki mężczyzna .Jego mięśnie rysowały się pod ciemną koszulką.
Nie czekał ani chwili dłużej ,rzucił się w moim kierunku.Instynktownie wyciągnęłam w jego stronę nuż ,ale wytrącił mi go z ręki.
Ze strachu i adrenaliny cała drżałam ,kiedy chciałam wybiec z pokoju ,a on zagrodziła mi drogę.Złapał mnie za ręce i mocno popchnął do tyłu.Uderzyłam głową w ścianę tak mocno ,że na parę sekund cały ten obraz zniknął z mojej głowy.Kiedy znów zaczęłam normalnie widzieć on już się do mnie zbliżał z uśmieszkiem na twarzy.
Gdy znalazł się jakiś metr ode mnie ,pewnie myśląc ,że się nawet nie poruszę zamachnęłam się i z pięściom uderzyłam go w twarz.Od razu zareagował.
Łapiąc mnie za ręce popchnął w stronę wybitego okna.i gdy już opierałam się o ramę w której były już tylko okruszki okna wciąż trzymając mnie za ramiona szepnął.
-Bądż grzeczna ,albo zaraz przez mały ,,przypadek'' wypadniesz przez to okno.Nawet nie myśl ,żeby krzyczeć.A teraz odpowiedz mi gdzie trzymasz kasę?-z każdym słowem coraz mocniej ściskał moje ręce.
Rozpoznałam ten głos od pierwszego słowa.
Kiedy światło latarni się zapaliło i oświeciło te niebieski oczy i blond włosy dostałam potwierdzenie tego ,kto przedemną stał.
Niall.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz